1887–1967

Artykuł poniższy ukazał się w "Słowie Powszechnym" 26 lipca 1956 (interpunkcja i ortografia uwspółcześniona, tekst nie był podpisany).

MALARZ Z ULICY UROCZEJ

Jeśli pracownia malarza mieści się przy ulicy Uroczej (jest taka w Wawrze), to trudno bez sympatii pomyśleć o tym malarzu i o jego malarstwie.

Pan Wacław Piotrowski i jego pracownia wywierają dość niezwykłe wrażenie. Już ozdobienie schodów zwykłej willi wawerskiej reprodukcją kartonu witrażowego, jakąś rzeźbą, ramai pustymi, a zawieszonymi jak gdyby coś zawierały – zapowiada, że zbliżamy się do pracowni artysty. Na drzwiach plakietka z nazwiskiem i tabliczka, z kredą do doraźniej korespondencji na wypadek nieobecności gospodarza. "Artysta malarz Wacław Piotrowski" – to tu!

Kilka lat temu "Przekrój" drukował żartobiliwy artykuł Jerzego Zaruby o Piotrowskim. Artykuł przypominał oryginalną sylwetkę artysty, który jest zresztą Zaruby wawerskim sąsiadem. Artykuł zdobiły zgrabne rysunki; jeden z nich w przesadnej karykaturze przedstawiał warszawską pracownię artysty, niemożliwie zagraconą rozmaitymi rekwizytami. I w obecnej pracowni malarza rzeczywistość niewiele odbiega od karykatury.

Z trudem po rozmaitych zakamarkach odkrywa się piękne obrazy malarza, z najlepszego jego okresu, z lat sprzed ostatniej wojny światowej. To słynne "przecierki" – studia portretowe Wacława Piotrowskiego.

Malarz sam opowiada, że były one jego pasją twórczą przez okres lat około trzydziestu. Założył sobie wówczas, że najprostszymi (na pozór!) sposobami uzyska największą charakterystyczność portretowanego obiektu. Jakże mu się udawało! Modeli szukał w miejscach dość niespodziewancyh – w przytułkach lub domach noclegowych. Ale też portret starej pijaczki, namalowany kilkoma trafiającymi w sedno pociągnięciami pędzla, odsłania dramat starej, niepotrzebnej kobiety. Twarz, której rysy wyrzeźbiło życie w zastygły na obrazie grymas.

Te typy patologiczne nie są jednak jedynym tematem "przecierek". Naiwność buzi dziecięcej, uśmiech dziewczyny – tą oszczędną surową techniką wydobyte są jako fakty jedyne, niepowtarzające się w naturze.

Liczne obrazy tego typu rozeszły się po świecie, ale i bardzo wiele jest jeszcze w pracowni malarza. Nie dość starannie konserwowane niszczeją po kątach, poutykane niedbale w tekach.

Te świetne przecierkl – to oczywiście niewyłączny kierunek zainteresowań malarskich Piorowakiego.

Pan Wacław Piotrowski (ur. w 1887 roku) rozpoczął malować dość wcześnie; jego malarstwo biegnie więc równolegle do dosyć długiego okresu historii malarstwa w Polsce, znaczącego się różnorodnością stylów i technik. Współczesny widz romaicie przyjmuje różne p...cowania artystyczne tych lat. Ale panu Piotrowskiemu sukcesy życiowe przynosiły również i inne techniki, i inne tematy malarskie. Swoje obrazy wystawiał w powdzeniem w salonie "Zachęty" i za granicą – w Londynie czy w paryskich salonach wystawowych; na przykład w roku 1920, wystawiając portrety swego pędzla w Paryżu, zsłużył sobie na przychylną wzmiankę surowego recenzenta i krytyka Thiébault-Sisson. W roku 1928 zostaje laureatem m. st. Warszawy i otrzymuje nagrodę za obraz przedstawiający odpoczywających robotników: pożółkłe od starości wiszą w jego pracowni dyplomy otrzymanych nagród (...) jego pejzaże z podróży do Wencji święciły przed wojną zasłużone triumfy.

Tu znowu przypomina mi się żartobliwy rysunek Zaruby: chuda szkapa ciągnie dziwny pojazd – wóz campingowy stanowIący jednocześnie podium, na którym wygodnie rozstawił sobie sztalugi. To reminiscencja w związku z Piotrowskim – pejzażystą. Pomysłowy artysta naprawdę sporządził sobie taki wózek i jesienią roku 1932* wybrał się nim w podróż po Polsce – w poszukiwaniu uroków polskiego krajobrazu.

Dzisiaj pan Piotrowski liczy już siedemdziesiąt dwa lata. Jego inicjatywa twórcza nie wygasła. Pracuje obecnie nad dużym płótnem mającym za temat martyrologię Wawra, a również zajmuje się malarstwem religijnym, Szczególnie interesuje go precyzyjna interpretacja malarska obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Liczne kopie artystyczne tego wyobrażenia wyszły spod jego pędzla i zdobią nasze kościoły.

Wydaje się jednak, że owe niby od niechcenia malowane "przecierki" – to największe dzieło jego życia. Warto by ich wysoką kulturę malarską przypomnieć widzowi polskich wystaw.


* W oryginalnym artykule jest w tym miejscu błędnie podane "latem roku 1930"


Ostatnie zmiany w witrynie: 2010-06-12  •  Debiut online: 2010-02-10  •   •  Zmiana tła